Mieszkanka regionu zgłosiła się do naszej redakcji z poważnymi zarzutami dotyczącymi pracy personelu SOR Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Toruniu. Jej mama, po wielu godzinach oczekiwania, nie otrzymała natychmiastowej pomocy, a sytuacja zmusiła rodzinę do poszukiwania miejsca w innych szpitalach. Placówka odpowiada na zarzuty kobiety.
Pani Ewa (imię zmienione), córka pacjentki przebywającej na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym w Toruniu, skierowała do dyrekcji szpitala oficjalną skargę na działanie personelu SOR. Opisuje w niej sytuację, która miała miejsce pod koniec października.
"Składam oficjalnie skargę na pracę lekarzy oraz ratowników SOR Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego polegającą na braku kompetencji, przewlekłej diagnostyki, uniemożliwieniu kontaktu z mamą w czasie przebywania na Oddziale SOR, braku empatii, oraz używaniu słów wulgarnych w obecności pacjenta przez lekarza chorób wewn."
- pisze w skardze córka pacjentki.
Według relacji pani Ewy jej mama trafiła na SOR z dusznościami i poważnym stanem zdrowia. Lekarz dyżurny stwierdził, że nie ma wolnych miejsc na oddziałach wewnętrznych, co zmusiło rodzinę do samodzielnego poszukiwania miejsca w innych placówkach. W końcu udało się uzyskać zgodę na przyjęcie w szpitalu w Rypinie, jednak tamtejszy lekarz ostatecznie odmówił hospitalizacji. Pacjentka została odesłana z powrotem na SOR w Toruniu.
"Dodam, że mama jest po wycięciu jednej nerki i stwierdzeniu nowotworu złośliwego. Sytuacja ta była straszna ze względu na duszności w oddychaniu." - dodaje kobieta.
Kolejne godziny spędzone na SOR były dla rodziny pacjentki pełne frustracji i niepewności. Pani Ewa podkreśla, że podczas pobytu matki miały paść nieodpowiednie komentarze ze strony personelu, w tym wulgaryzmy, które miały dodatkowo pogorszyć atmosferę.
Na prośbę naszej redakcji rzecznik prasowy szpitala, dr n. med. Janusz Mielcarek, odniósł się do zarzutów. W oficjalnej odpowiedzi, którą otrzymaliśmy szpital wyjaśnia, że w dniu przyjęcia pacjentki rzeczywiście brakowało wolnych miejsc na Oddziale Wewnętrznym oraz Oddziale Chorób Płuc, co jest częstą sytuacją w okresie wzmożonych infekcji.
Szpital poinformował, że już po kilkunastu minutach od zgłoszenia wykonano podstawowe badania i wdrożono wstępne leczenie. Lekarz kontaktował się z innymi placówkami, w tym wskazanym przez córkę szpitalem w Bydgoszczy, jednak nie uzyskał potwierdzenia dostępności miejsca.
Wojewódzki Koordynator Ratownictwa Medycznego wskazał szpital w Rypinie jako placówkę z wolnymi łóżkami, jednak tamtejszy lekarz uznał, że pacjentka nie wymaga hospitalizacji. Pacjentka została pozostawiona na SOR, gdzie czekała na zwolnienie łóżka na jednym z oddziałów toruńskiego szpitala.
Rzecznik dodał, że pacjentka była w stanie stabilnym i nie wymagała dodatkowych interwencji.
"Informacji o wulgarnych słowach, które rzekomo miały paść nie potwierdził nikt z personelu, który tam przebywał. Zwracano natomiast uwagę iż pomimo licznych próśb rodzina chorej mimo zakazu wielokrotnie wkraczała w Obszar Wstępnej Intensywnej Terapii SOR zakłócając pracę personelu" - przekazuje dr n. med. Janusz Mielcarek.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz