Przedsiębiorca z Włocławka świetnie radzi sobie w wyścigach samochodowych. Na co dzień handluje kontenerami, ale jest też świetnym kierowcą wyścigowym. W tym sezonie zmierza po tytuł Mistrza Polski. Jak rozpoczęła się jego przygoda z motoryzacją i w jaki sposób łączy sport z życiem zawodowym? O tym w naszej rozmowie z Adamem Karkuszewskim.
Mateusz Piernikowski: Dziś jest Panem utytułowanym kierowcą wyścigowym. W pańskiej kolekcji są rożne puchary i nagrody. Jak wyglądały początki w tym sporcie?
Adam Karkuszewski: To było kilkanaście lat temu. Miłością do aut zaraził mnie ojciec. Na początku próbowałem sił, w Sim Racingu czyli symulacji. Byłem wicemistrzem świata w tej konkurencji. Później moja firma pozwoliła mi startować w prawdziwych zawodach na torze. Zrobiłem odpowiednią licencję i mogłem uzyskać prawo startu w poważnych zmaganiach m.in. pod egidą Polskiego Związku Motorowego.
Jest Pan przedsiębiorcą. Czy praca pozwala Panu realizować motoryzacyjną pasję?
Moja firma zajmuje się handlem kontenerami morskimi i magazynowymi. Może to się wydawać dziwne, bo przecież Włocławek nie leży nad morzem, ale firma jest zarejestrowana w naszym mieście. Skupuje i sprzedaje kontenery np. z Chin, z Europy. Sprzedaje towar zarówno klientom indywidualnym jak i firmom transportowym.
Wróćmy do wątków sportowych. Jak wyglądają treningi w Pana przypadku? Gdzie trzeba pojechać, aby spokojnie przetestować auto wyścigowe?
We Włocławku nie ma takich możliwości. Zwykle trenuje na specjalnym torze w Poznaniu. Tam mogę rozwijać odpowiednie prędkości. Podróże na treningi do Poznania nie są dużym utrudnieniem. Dojazd tam zajmuje mi z Włocławka dwie i pół godziny.
Skupmy się na rywalizacji pod egidą Polskiego Związku Motorowego i FIA (Międzynarodowej Federacji Samochodowej). Startuje Pan w tych zmaganiach trzeci sezon, jakim autem ściga się Adam Karkuszewski?
Mam do dyspozycji przerobionego na samochód wyścigowy Mini Coopera. Pozostali kierowcy również rywalizują w Pucharze Polskiego Mini Coopera. Moje auto jest odelżone, ma więcej mocy. Ten wóz jeździ na oponach bez bieżników. Mamy określony regulamin. Przed zawodami jesteśmy wszyscy ważeni, w strojach z kaskami. Nasze samochody także są ważone. Do wyniku najcięższego kierowcy i jego samochodu, pozostali uczestnicy są doważani. Gdy ktoś jest np. 10 kilogramów lżejszy od pozostałych ma wkładane do samochodu obciążniki w celu wyrównania wagi.
Panie Adamie, proszę powiedzieć ilu zawodników rywalizuje w Pucharze Mini Coopera w ramach PZMOT?
W tym roku jest nas około 20. W poprzednich latach były to podobne liczby. Są to wyścigowe Mistrzostwa Polski, które są licencjonowane przez Międzynarodową Federację Samochodową (FIA). W skrócie jeśli jesteś mistrzem kraju, to ten tytuł jest też zapisany w światowej federacji. On widnieje tu i tu. Są to zawody najwyższej rangi.
Jak wyglądają klasyfikacje w waszych startach?
Mamy dwie klasyfikacje. Po pierwsze rywalizujemy w wyścigach sprinterskich. W danym weekendzie mamy dwa, 25-minutowe starty. W tej specjalności liczy się zwycięstwo na ostatnim okrążeniu. Miejsce zajmowane przed ostatnim okrążeniem nie ma znaczenia. W czasie wyścigu jest dużo ocierania się, kierowcy jadą blisko siebie. Rozwijamy dużo prędkości. Drugi typ klasyfikacji to wyścigi długodystansowe. W tym przypadku ścigamy się dwie godziny w parach. Po godzinie dokonuje się zmiana kierowcy. To jest rywalizacja na czas, kto wykręci najwięcej okrążeń wygrywa. W każdy weekend sezonu zbiera się punkty za poszczególne miejsca, po ostatnim starcie tabele są sumowane.
Wspomniał Pan o swoim wyścigowym samochodzie. Jakie są jego parametry?
Mój Mini Cooper jeździ na benzynę. Ma 210 koni mechanicznych. Waży około tony. To jest bardzo szybkie auto. Na torze w Poznaniu osiągam 200 km/h.
Od trzech sezonów ściga się Pan w tych prestiżowych zawodach. Są sukcesy. Przypomnijmy te dotychczas najważniejsze?
Jestem wicemistrzem Polski z ubiegłego roku.
Ilu włocławian oprócz Pana startuje w tych wyścigach?
Nie jestem członkiem Automobilklubu Włocławskiego, ale z naszego miasta jestem jedynym startującym. Czuję się trochę jak rodzynek, ale z dumą reprezentuje Włocławek.
Mówi się, że każdy sport zawodowy wymaga sporych pieniędzy. Czy sport, który Pan uprawia również?
Oczywiście ta pasja nie należy do tanich, ale daje mi dużo frajdy i poprawia też umiejętności panowania nad autem.
Jak wygląda strój startowy Adama Karkuszewskiego?
Podstawą jest kombinezon niepalny, który ma wytrzymać wysokie temperatury. Mamy też bieliznę niepalną, kalesony i kask. Wymogiem są również pasy bezpieczeństwa, które są połączone z kaskiem. Mają one zabezpieczyć kręgi szyjne.
W aktualnym sezonie notuje Pan bardzo dobre rezultaty. Są duże szanse na kolejne trofea?
W tej chwili prowadzę w obu klasyfikacjach. Jestem liderem tabeli sprinterskiej oraz wspólnie
z kolegą Bartoszem Alejskim z Gdańska, w wyścigach długodystansowych. W tej drugiej kategorii mamy większe szanse na tytuł Mistrza Polski. Praktycznie w ostatnim starcie wystarczy, żebyśmy dojechali do mety bo mamy sporą przewagę nad konkurentami. W zestawieniu wyścigów sprinterskich czworo zawodników ma realne szansę na końcowy triumf. Za nami już 10 eliminacji w tym sezonie. Pozostały ostatnie dwie rundy. W ostatni weekend września, wszystko rozstrzygnie się w Poznaniu. Pojadę tam z nadziejami na obronę pierwszych miejsc w obu klasyfikacjach. Chcę przywieźć dwa puchary do Włocławka.
Dziękuję za rozmowę i powodzenia na torze.
Dziękuję bardzo.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz